sobota, 1 lutego 2014

Cyklon Dylan u wybrzeży Australii - historia lubi się powtarzać

W piątek nad ranem 31 Stycznia 2014 w północno-wschodnie wybrzeże uderzył Cyklon Dylan. Wiatr wiał z prędkością do 130km/h a fale sięgały 6,5 metra. Niby nie ma w tym niczego dziwnego i nadzwyczajnego, jednak tym razem rządowi synoptycy się nie popisali i wystosowali stosowne ostrzeżenie... półtorej godziny po uderzeniu Cyklonu co spowodowało falę krytyki o nich samych.
 

 
Cyklon Dylan, który uderzył w północno-wschodnie wybrzeże stanu Queensland w okolicach Townsville utworzył się na Morzu Koralowym. Poruszał się z prędkością około 26km/h w kierunku południowo-zachodnim. Cyklon Dylan został zaklasyfikowany do pierwszej (1) kategorii w skali Saffira-Simpsona. Ostrzegano iż może zwiększać wysokość fal wraz ze zbliżaniem się do wybrzeża.
 
 


 
 
Cyklon Dylan w nocy z czwartku na piątek około 3.30 nad ranem nagle przybrał na sile i przyspieszył. Do lądu dotarł od strony Zatoki Hideaway, która znajduje się nieopodal Bowen.
W momencie dotarcia do lądu wiatr wiał z prędkością 150km/h, przemieszczał się w kierunku zachodnim w północnej części stanu Queensland. Opady deszczu jakie zarejestrowano to 80-90mm, pocieszające jest to iż spodziewano się większych opadów.
Około godziny 7 nad ranem lokalne media poinformowały, że porywy wiatru o około 120km/h są odczuwalne w mieście Ayr niedaleko Townsville oraz w Sarinie czyli poniżej Mackay.
 
 
 
Cyklon Dylan, nie wywołał jednak wielkich powodzi, zarejestrowano lokalne podtopienia na terenach od Mackay do Cairns, jednak nadal u nas w Emerald leje deszcz od wczoraj i nie zanosi się na poprawę. Oby poprawa nie nadchodziła szybko bo kocham tą pogodę.
Tak wiem, dziwna jestem, ale uwielbiam gdy pada :)
 

 
Spiętrzone masy opadów wyrządziły jednak wiele szkód. Przez podmuchy wiatru fale w Zatoce Great Keppel Island osiągały wysokość 6,5 metra. Fale zdołały zmyć bar należący do Seana Appletona - nie mam pojęcia kto to, jednak wklepałam na gogle jego nazwisko i wyskoczyło iż jest on Sales Consultant z LJ Hooker w Yeppoon. Nadal mi nic nie mówi jego nazwisko, jednak biuro nieruchomości kojarzę. Ta informacja to chyba bardziej dla mnie niż dla Was :)
 
Bar należący do Seana Appletona zmyty przez fale Cyklonu Dylan
 
Jak wcześniej pisałam meteorolodzy zebrali falę krytyki, Cyklon Dylan uderzył w Zatokę Hideaway o 3.30 nad ranem a na stronie Biura Meteorologicznego informacje na ten temat pojawiły się dopiero o 5 nad ranem. Jeden z synoptyków Brett Harrison powiedział: "Nie mamy środków, by na własną rękę obserwować cyklony i wydawać na bieżąco komunikaty o każdej zmianie". Dodał również "Opóźnienie było wywołane przymusowym 3-godzinnym oczekiwaniem na wyniki obliczeń".
 
Na koniec kilka ciekawostek na temat Cyklonu
 

 
I tak jak widać, historia lubi się powtarzać, w ubiegłym roku mieliśmy Cyklon Oswald i na własnej skórze go przeżyłam i nauczyłam wielu przydatnych rzeczy. Najważniejsza, w okolicach grudnia i stycznia lepiej zainwestować w duże ilości picia i jedzenia.
Teraz mieszkamy w Emerald, nie jest tak źle lub inaczej, nie jest tak tragicznie jak w ubiegłym roku, od wczoraj mamy jedynie opady deszczu i cudowny chłodek. Miła odmiana przy temperaturach powyżej 30C. Prognozy zapowiadają iż za parę dni nadejdą wyższe temperatury ze słonkiem.
Szkoda, bo chętnie bym nałożyła na siebie coś cieplejszego i posiedziała na tarasie w chłodzie.
Ot... taka refleksja... :)
 
 
 

3 komentarze:

  1. Witam. Ciekawy post. Bardzo interesuję się Australią, dlatego śledzę na bieżąco Pani blog z dużym zainteresowaniem. Mam parę pytań: Ciekawi mnie jak to jest w Australii z owocami tropikalnymi. U nas w Polsce mango, liczi czy khaki są bardzo drogie, czy w Australii takie owoce są tak tanie że można je jeść kilogramami? Czy jedzenie jest tak samo okropne jak w Anglii? Co Australijczyk jada na śniadanie? Czy to prawda że w Australii z jednego stanu do drugiego nie można wwozić niektórych owoców? Jeśli tak jest to dlaczego? Bardzo ciekawy byłby post na temat jedzenia w Australii oraz domów mieszkalnych. Pozdrawiam, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam :)
    interesuję się Wielką Brytanią i bardzo się cieszę,że powstał tak ciekawy blog, chętnie na niego zaglądam. Ja też jestem dziwna, bo również lubię "angielską pogodę" ;) Ale najbardziej podoba mi się angielska architektura, uwielbiam czytać angielskich pisarzy, a historia Wielkiej Brytanii wg mnie jest najciekawsza ze wszystkich.
    Nigdzie nie mogę znaleźć wyczerpujących informacji na temat systemu szkolnictwa brytyjskiego, pomyślałam sobie, że byłby to dobry pomysł na post na blogu o Wielkiej Brytanii. Ciekawią mnie m.in. wakacje, ferie szkolne, bo na pewno jest inaczej niż w Polsce.
    A co do Australii, to uważam, że nie byłaby tak piękna, gdyby nie pozostałości z kolonizacji angielskiej, co Pani o tym sądzi?
    Pozdrawiam z Polski, Kasia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za niezwykłe komentarze. Cieszę się że mój blog Panią zaciekawił. Polecam też mój drugi blog o Wielkiej Brytanii (link: http://wirtualnabrytania.blogspot.com.au/ ) dopiero zaczęłam niedawno pisać o UK, są to tzw. moje wirtualne podróże choć byłam w kilku miejscach.
    Jeśli chodzi o owoce tropikalne to są one tutaj na porządku dziennym, choć ich cena się zmienia. Na początku grudnia dosłownie było szaleństwo na mango. Są one dostępne cały rok, bo okolicach Bowen w QLD są farmy z mango, jednak chyba grudzień to typowy sezon. Truskawki mają swój sezon trochę tak jak w Polsce czyli lipiec sierpień. Znajdzie Pani tutaj każdy nawet najdziwniejszy owoc. Postaram się pochodzić po sklepach i zrobić zdjęcia cenom i zrobię artykuł na ten temat. Ceny są różne. np. 1kg jabłek około 4/5 dolarów. Teraz arbuzy są za 1kg $1-$2. Różnie bywa. Bardzie żadkie owoce są trochę droższe. Co do jedzenia, nie jest ono tak strasznie okropne jak w Anglii, będąc tu 2 lata brakuje mi Polskich produktów, jednak jak t mówią jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Australia pod względem jedzenia najbardziej podobna jest w hotelach i motelach. Tam dostaniemy typowe Angielskie śniadanie, jajecznica, kiełbaski (są tu obrzydliwe) tosty, placki ziemniaczane, bekon itp. Jednak jeśli samodzielnie gotujemy mamy tutaj niesamowity wybór produktów. Australijczycy jedzą na śniadanie zazwyczaj takie typowe produkty jak spaghetti lub fasolka, jajka, tosty. Moja córka uwielbia ich spaghetti w sosie pomidorowym. Plus taki że to tanie. Z tego co wiem Australijczycy uwelbiają Vegemite, ja tego nie trawię ale oni by sobie dali ręce uciąc za kromkę z tą mazią. O tych daniach a dokładnie śniadaniach pisałam artykuł na blogu Australijskim, tam dokładnie porównuje śniadanie Brytyjskie i Australijskie (oto link do tego artykułu, jest on w pażdzierniku 2013 : http://antypodydidgeridoo.blogspot.com.au/2013/10/brytyjczycy-jedza-klasyczne-angielskie.html ). Jeżeli chodzi o wwożenie różnych owoców, to słyszałam tylko o jednym takim miejscu na południu Australii chyba w okolicach Melbourne lub Adelajdy, nie pamiętam dokładnie, zakaz dotyczy owoców ze względu na brak muszek owocowych. Wszystkie owoce jakie się ma trzeba przed wjazdem na ten teren wyrzucić. Postaram się poszukać czegos więcej na ten temat i napisze o tym post. Pani pomysły na kolejne posty są dla mnie inspiracją, ostatnio nie miałam weny co widać po rzadkości z jaką piszę. Co do architektury to ja również preferuję tą Brytyjską. Tutaj to tylko domy z zapałek i nic więcej. Ja potrzebuję stylu i historii zawartej w danych budynkach. Wtedy czuje się ten klimat. Tu niestety, jedyny klimat jaki jest to tropiki i 200 lat historii która nic nikomu nie mówi. Postaram się też poszukać czegos o szkolnictwie Brytyjskim, o Australijskim pisałam 3 posty. Co do Pani ostatnie pytania o piękno Australii gdyby nie pozostałości kolonii Brytyjskiej to zgadzam się i się nie zgadzam a dlaczego to w kolejnym poście. Proszę zaglądać na obydwa blogi, do tego o Wielkiej Brytanii jest link na moim blogu AUstralijskim pod moim opisem (łatwo przejść z jednego do drugiego) staram się dzielic te dwa kraje i te dwie kultury. Choc o tej Brytyjskiej jest więcej pisania. Jeszcze raz dziękuję za Pani opinie, poprawiły mi bardzo humor dzisiaj :) pozdrawiam obie Panie, bo zauważyłam że opinie są od jednej ale pod drugim podpisała się Pani Kasia. Pozdrawiam i Panią Ewę i Panią Kasię. :)

    OdpowiedzUsuń