niedziela, 31 marca 2013

Pies w Australii

Jest to ciekawy temat pod wieloma względami. Nie jest łatwo przywieźć tutaj psa i równie trudno być posiadaczem czworonoga na czerwonej ziemi.
Australia to jeden z niewielu krajów na świecie, w których ustawowo próbowano ograniczyć liczbę zwierząt domowych, ustalając limit dwóch psów na rodzinę.
Jak się każdy domyśla, nie wiele to dało.
Australijczycy po prostu kochają psy!
 
Chcąc obrazić Australijczyka zapytaj go o zarobki, jednak chcąc aby nigdy w życiu się do Ciebie nie odezwał powiedz coś niemiłego o jego psie.
Jeśli chcesz być jedynie uznany za dziwaka, powiedz że nie lubisz zwierząt.
Mieszkańcy Australii są jednymi z najbardziej zagorzałych miłośników zwierząt domowych na świecie - towarzyszą im one w 63% gospodarstw domowych, a 90% ich właścicieli deklaruje, że łączy je z nimi głęboka relacja. Nic dziwnego, skoro ponad 80% Australijczyków wychowywało się ze zwierzętami. Prawie połowa społeczeństwa posiada czworonożnego przyjaciela.
Szacuje się, że obecnie w Australii żyje blisko 4 mln psów domowych, dla porównania populacja Australii wynosi około 20 mln.
Tak dużego przywiązania do nich można dopatrywać się w historii i kulturze kontynentu.
Kiedyś pies Dingo był wiernym towarzyszem Aborygenów.
 

 Oddawał również nieocenione usługi białym osadnikom. Ostrzegał ludzi przed niebezpieczeństwem, chronił domostwa, często jako pierwszy dostrzegał zagrożenie ze strony dzikich zwierząt. Mógł być jedynym towarzyszem wypraw do nieprzyjaznego buszu.


 
Dziś, gdy Australia jest nadal słabo zaludniona, a ludzie mieszkają w dużych odległościach od swoich sąsiadów, mogą się cieszyć towarzystwem swoich psów. Nic więc dziwnego, że przemysł związany z produktami dla zwierząt domowych jest jedną z najsilniejszych gałęzi gospodarki. To co co obywatele wydadzą na swoich pupili, to zaoszczędzą na... opiece zdrowotnej.
Na podstawie badań z 2000 roku, można wyczytać iż rocznie blisko 4 mld dolarów zostają w kieszeniach opiekunów czworonogów w wyniku "pozytywnego wpływu ich obecności na zdrowie właścicieli". Można by powiedzieć "końskie zdrowie".
 
SZCZEKANIE i KWARANTANNA
 
W Australii bardzo popularni są opiekunowie dla psiaków. Jest to spowodowane obowiązującymi przepisami. Prawo bowiem jest mniej przyjazne dla czworonogów niż zwykli obywatele.
Najostrzejszy przepis dotyczy szczekania.
Jeśli pies szczeka dłużej niż minutę trzy razy w tygodniu lub częściej, sąsiedzi właściciela mogą się poskarżyć urzędnikom miejskim. Ci mają prawo nakazać usunięcię psa, podcięcie strun głosowych lub rekomendować wynajęcie opieki.
 
Tylko z trzech krajów świata psy mogą przylecieć do Australii bez konieczności odbycia kwarantanny. Niestety, Polska nie zalicza się do tych krajów. Pies musi spędzić od 30 do 120 dni w jednym z trzech ośrodków kwarantanny (znajdują się one w Melbourne, Sydney i Perth). Za każdy dzień pobytu właściciel psa płaci z własnej kieszeni. Pobyt 30 dniowy może nas kosztować około 130 dolarów. Do miejsc kwarantanny nie są przyjmowane czworonogi młodsze niż półroczne oraz suczki od czwartego tygodnia ciąży. Reszta psów musi pokonać długą drogę zanim znajdą się na australijskim lotnisku.
Wymagania:
czip zgodny z systemami odczytu stosowanymi w Australii
na rok przed wylotem należe zaszczepić psa przeciwko wściekliźnie
należy wykonać test na obecność przeciwciał w certyfikowanym laboratorium
 
W całym procesie bardzo liczy się trzymanie terminów, ponieważ od czasu, w którym została pobrana próbka na obecność przeciwciał, do momentu, w którym pies będzie mógł bez przeszkód biegać po Australijskiej ziemi musi minąć co najmniej 180 dni. Najlepiej aby zwierzę trafiło do ośrodka kwarantanny dokładnie 150 dni po pobraniu próbki. Należy pamiętać aby za wczasu zarezerwować miejsce w takim ośrodku, bo wtedy spędzi tam tylko miesiąc.
Oficjalna instrukacja znajduje się na stronie internetowej:
i liczy aż 10 stron. Miłej lektury :)
Przeprowadzka z psiakiem do Australii to bardzo długi i skomplikowany proces. W wielu krajach zajmują się tym wyspecjalizowane firmy. Nawet na ich stronach internetowych np. w Wielkiej Brytanii można przeczytać informację o tym, że najlepiej rozważyć, czy nie zostawić ulubieńca w kraju z zaufanym opiekunem.
My właśnie tak postąpiliśmy. Nasz kochany psiaczek został w Polsce i wiemy, że mu tam dobrze.
Został, ponieważ nie chcieliśmy narażać go na duży stres szczególnie że to malutki piesek - York.
Na koniec krótka informacja na temat ras Australijskich.
 
Pierwszą z rodzimych ras oficjalnie uznanych i wystawianych w Australii jest
Terrier Australijski.
 
 
To niewielkiej budowy piesek, nieustraszony, odporny idealnie przystosowany do warunków klimatycznych panujących w Australii. Posiada krótkie kończyny i jest raczej długi w stosunku do swej wysokości, aktywny i odbarzony typowym dla teriera charakterem.
Sierść jest szorstka, średnio długa, czasem kosmata i nadaje mu wygląd wesołego zawadiaki.  
 
Podobny do Teriera Australijskiego pod względem budowy, wielkości i temperamentu, lecz różniący się rodzajem szaty jest Australian Silky Terrier.
 
 
Nazwa związana jest z jego ścierścia przypominającą w dotyku jedwab (silk).
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to duży york o nieco krószej sierści. Na wystawach można je odróżnić po tym iż Australian Silky Terrier nie posiada kucyka.
Obie powyższe rasy nie są popularne w Polsce.
 
Do terierów występujących w Australii można również zaliczyć
Jack Russel Terrier'a
 
 
Rasa ta powstała w XIX w. w Wielkiej Brytanii. Występuje w dwóch odmianach: wysoko- i krókonożnej. Dziś ta druga uznawana jest za rasę australijską. W wielu krajach, również w Polsce cieszą się ogromną popularnością.
 
Kolejny pies, tym razem już nie z rodziny terierów, który jest bardzo znany i popularny w Australii to: Kelpie
 
 
Kelpie, zwany jest również Australijskim Kelpie, lub (w Polsce) owczarkiem australijskim
(nie mylić z australian shepherd, czyli również owczarkiem australijskim - rasą wbrew nazwie amerykańskiej). Jest to pies wyspecjalizowany w zaganianiu owiec.
Jego styl pracy przypomina pracę border collie,z którym zresztą ma wspólnych przodków. Obie rasy intensywnie wpatrują się w owce, często się przy tym czając. Kelpie potrafi też biegać po grzbietach zwierząt stłoczonych w zagrodzie.  
 
Drugi pies, który jest bardzo znany w Australii to:
Australian Cattle Dog
 
 
Ten pies został został wyhodowany specjalnie do zaganiania półdzikiego australijskiego bydła.
Średnije wielkości pies, jednak mocniej zbudowany niż Kelpie. Ma również twardszy i ostrzejszy charakter co wiąże się ze specifiką jego pracy, podczas której szczeka i podgryza bydło w pęciny lub nos. Ciekawe jak to wygląda na żywo :)
 
Jego bliskim kuzynem jest Australian Stumpy Tail Cattle Dog
 

 
Jest to australijski krótkoogoniasty pies do bydła, ma naturalnie skrócony ogon.
 
 
W 1932 roku Australijski premier Joseph Lyons odsłonił w Snake Gully w Nowej Południowej Walii pomnik psa siedzącego na pudełku na śniadanie. Upamiętniłw ten sposób dokonania pionierów i ich czworonożnych przyjaciół. Historia zwierzaka uwiecznionego na pomniku została wielokrotnie opisana w znanych w Australii wierszach i przyczyniła się do powstania legendy o niezłomnym towarzyszu niebezpiecznych wypraw.
Pomnik jest obecnie jedną z atrakcji turystycznych regionu. Od 1992 roku zawsze w listopadzie organizowane jest święto psów, na które zjeżdżają goście z całego kontynentu.
 

sobota, 30 marca 2013

WIelkanoc po Australijsku

Wielkanoc w Australii jest troszkę inna niż w Polsce. W Wielki Piątek czyli Good Friday mamy tutaj wolne i nikt nie pracuje, sklepy pozamykane. W sobotę, niedzielę i poniedziałek wszystko otwarte.
 
Australijczycy bardzo lubią podróżować w czasie tych kilku wolnych dni.
Bardzo często spędzają ten czas w Nowej Zelandii, na Bali i nie obchodzą świąt w domu. Nie znaczy to jednak, że nie przygotowują nic świątecznego i nie spędzają tego czasu z rodziną.
Ze względu na klimat, świąteczne posiłki wyglądają troszkę inaczej. Są to często warzywa i mięso przyrządzane na grillu.
 
Do Australii dotarł popularny m.in. we Francji zwyczaj ukrywania w ogrodzie czekoladowych jajek.
Wielkanocny konkurs wygrywa dziecko, któe znajdzie najwięcej jajek.
Co ciekawe, jajka podrzucane kiedyś przez wielkanocnego królika, teraz ukrywa je w ogrodzie WIELKOUCH KRÓLICZY.
W 1991 r. ruszyła bowiem anty-królicza kampania. Australijczycy postanowili pozbyć się z wielkanocnej tradycji zwierzęcia, które wyrządza tak wiele szkód w tym kraju.
 
Z okazji Wielkanocy w Australii odbywa się wiele kolorowych festiwali.
Najsłynniejszy, to odbywający się w Olympic Opera Park w Sydney, zwany
SYDNEY ROYAL EASTER SHOW.
 
 
Zwyczaje Wielkanocne? Nie ma ich. No co kraj to obyczaj. Chociaż...

mamy HOT CROSS BUNSY!!!
Jesteście ciekawi co to? Pozwolę że najpierw zdjęcie pokaże o co chodzi, a ja później wyjaśnię:

 
HOT CROSS BUN
 
Jest to słodka bułeczka udekorowana symbolem krzyża. Bułeczki jedzone tradycyjnie w okresie Wielkanocy w Anglii, w późniejszych latach zwyczaj przybył do Australii.
Po Wielkanocy bułęczki można spotkać od czasu do czasu w supermarketach,
jednak przed świętami jest ich mnóstwo.
Najczęściej wypieka się je z suszonymi owocami, jednak w ostatnim czasie bardzo popularne zrobiły się z masą czekoladową lub bez żadnych dodatków.

 
Wesołego zająca,
co śmieje się bez końca,
szczerbatego barana,
co beczy od rana,
pisanek w koszyku,
oraz mokrego ubrania w dzień polewania.
 
 
I na koniec...
 
tylu czekoladowych zajączków, co na tej półce stoi


 
 Pisanek bez liku, w kolorowym koszyku,

 
wiosennego nastroju,
i na miłość chęci tyle,
byście mieli wszystko w tyle :)
 

HAPPY EASTER!!!
 
 

czwartek, 28 marca 2013

5 dolarów za patrzenie


SHOWROOMING... czym jest, wielu wie, inni się domyślają...
... a konkretnie mowa o zwyczajnym oglądaniu towaru w sklepie, a później wyszukiwania najtańszych ofert w internecie. Jest to zmora wielu sprzedawców i zaczęli podejmować oni radykalne kroki. Zmuszają swoich klientów np. do płacenia za wejście do sklepu i za samo przeglądanie towarów.
 
Na temat showroomingu napisał Daily Finance. Na ich stronie internetowej można przeczytać artykuł mówiący o tym jak sprzedawca posiadający sklep w Australii a dokładniej w Brisbane zaczął walkę z showroomingiem.
 
W artykule czytamy iż sprzedawca wziął sprawy w swoje ręce i wywiesił na drzwiach swojego sklepu kartkę informującą klientów o tym iż będą musieli zapłącić $5 za obejrzenie towaru i nie nabycie go. Opłata ta zostanie odjęta od ich rachunku w momencie nabycia towaru.
Ogłoszenie zostało sfotografowane przez użytkownika strony "Reddit" o nicku BarrettFox;


Sprzedawca ma ciekawy pomysł, jednak sądzę że dzieki niemu może bardzo szybko kierować się ku zamknięciu interesu niż jego rozwijaniu. Jednak przyznacie mi rację, że jest to nietypowy pomysł wprowadzony w życie. I jak się okazuje nie jedyny... bowiem zupełnie inny sklep (obuwniczy) kilka lat temu bardzo się zdenerwował na swoich klientów, którzy przymierzali buty, a potem kupowali je gdzie indziej. Wprowadzono tam więc "opłatę od przymierzania" w wysokości 20 dolarów.
 
W ubiegłym tygodniu szanghajski sklep Very Wang (chińska projektantka) pobierał opłatę od klientów za przymierzanie sukni ślubnej. Opłata dodatkowa wynosiła 3000 juanów, czyli około 500 dolarów. Jak się każdy domyśla, jeśli klientka się nie zdecydowała na zakup, opłata ta przepadała.
Odnoście tej opłaty było wiele protestów i Vera Wang podjęła decyzję o wycofaniu 27 marca kontrowersyjnej opłaty.
 
Jak widac każdy próbuje i odstraszyć i zachęcić klientów...
pytanie czy te metody im pomagają.
 
 

sobota, 23 marca 2013

Kershaw Gardens w Rockhampton (ponownie)


W ciągu ostatnich kilku dni zrobiło sie u nas ładnie, słonko wyszło i troszkę przygrzało, idealna pogoda na miły spacer po parku lub ogrodzie. Nie to co mamy od kilku dni, leje, leje, leje nic tylko wrócić do łóżka :) Chociaż są tego plusy, trawnik mi podleje :)

Dzisiaj jednak wyszło do nas słonko, czyli jak na weekendy to mamy fajną słoneczną pogodę.
Jednak pogoda codziennie w kratkę.
Chłodne ranki to już u nas codzienność :)
 
W poprzednią sobotę wybraliśmy się do Rockhampton i zdecydowaliśmy się na odwiedzenie po raz kolejny Kershaw Gardens. Jednak tym razem wybraliśmy inną ścieżkę i zobaczyliśmy równie piękne miejsca jak poprzednio.
Zapraszam na spacer po ogrodzie...
 
 


 
Pogoda nam wyjątkowo dopisała co widać po różnorodności kolorów...

 
 

 
Będąc tym razem w Kershaw Gardens trafiliśmy na plac zabaw dla dzieci oraz na tor po którym dzięki sile mięśni można poruszać się takimi podwójnymi "pojazdami".
Śmiechu i zabawy co nie miara :)

 
Poniżej na zdjęciu widać tor po którym można pojeździć



 
Spacerując można trafić na różne stare pojazdy lub maszyny.
Jest to fajne urozmaicenie w tym parku.

 
 

poniedziałek, 18 marca 2013

Dzień Św. Patryka - St. Patrick's Day


Dzień Św. Patryka to króko mówiąc dzień piwa i Irlandii :)
Jest to Irlandzkie święto narodowe i religijne obchodzone 17 Marca (wiem, wiem mam jeden dzień spóźnienia). Św. Patryk jest patronem Irlandii.
 
 
Największą tradycją obchodów dnia Św. Patryka jest noszenie ubrań w kolorze zielonym.
Zieleń to narodowy kolor Irlandii, nawiązujący do trawiastego krajobrazu wyspy
i symbolizujący koniczynę przypisywaną tradycyjnie Św. Patrykowi.
 
 
 
Drugą tradycją związaną z obchodani dnia Św. Patryka jest tradycja picia whiskey.
Jest to związane z jedną z opowieści o świętym, która mówi że św. Patryk nastraszył szynkarkę, która nie dolewała pełnej miarki trunku iż pojawią się w jej karczmie potwory. Wystraszona kobieta od tamtej pory solidnie napełniała szklanice.
17 marca pije się szklaneczkę whiskey zwaną "dzbanem Patryka".
 
 
Każdy kto czyta ten artykuł, pewnie zastanawia się dlaczego piszę o czymś co nie ma związku z Australią. Otóż troszkę ma, i to nie tylko z Australią ale i całym światem, bowiem dzień Św. Patryka jest obchodzony na całym świecie.
Jest to związane z popularnością kultury celtyckiej.
W Stanach Zjednoczonych obhcody Dnia Św. Patryka sięgają 1737roku, kiedy "Charytatywne Irlandzkie Stowarzyszenie w Bostonie" zorganizowało pierwszą paradę.
 
W innych krajach świeto to jest związane z serwowaniem "zielonego" piwa oraz pokazami irlandzkich tańców i muzyki. Podawanie "zielonego" piwa nie jest tradycją pochodzącą z Irlandii, ten zwyczaj wprowadzili potomkowie Irlandczyków.
 
By uczcić Dzień Św. Patryka, w wielu krajach na świecie coraz popularniejsze staje się farbowanie włosów na zielono. W tym dniu również zielone stawały się znane budynki i obiekty jak np.
 
Opera w Sydney
 
 
London Eye
 
 
Empire State Building
 
 
Burdż Al-Arab w Dubaju
 
 
Krzywa Wieża w Pizie
 
 
Wodospad Niagara
 
 
Rzeka w Chicago
 
 
Ratusz w Poznaniu
 
 
Jak widzicie, święto praktycznie globalne, obchodzone dosłownie wszędzie.
 
 
 
 
 
 


 

niedziela, 17 marca 2013

Golenie głowy, farbowanie włosów....


W dzisiejszym dniu obchodzimy specjalny dzień, który nazywa się: "World's Greatest Shave"
czyli Wielkie Światowe Golenie :) głowy oczywiście i jest to dla walki z rakiem krwi, a jednym słowem z białaczką. Będąc dzisiaj w centrum  handlowym natkęliśmy się na wielkie stoisko z mnóstwem ludzi kibicującym innym którzy pozwolili ogolić swoją głowę i tym samym wsparli fundację, lub inni farbowali swoje włosy :)
 
 
Poniżej możecie zobaczyć jak to wyglądało.
 
 
W ciągu 14 lat ponad milion ludzi goląc swoje głowy
i farbując włosy uzbierało ponad 138 milionów dolarów.
Jeżeli chcecie poczytać węcej na temat tej fundacji, oto adres internetowy:
 
 
 

piątek, 15 marca 2013

Życie w Australii


Witam wszystkich moich czytelników w kolejnym artykule, długo się zastanawiałam jaki tytuł nadać temu artykułowi bowiem będzie on podobny do jednego z poprzednich a mowa o: "Co nas zaskoczyło w Australii". Długo, długo się namyślałam czy kontynuować temat czyli co nas zaskoczyło ciąg dalszy czy coś innego równie ciekawego no i wymyśliłam, że będzie to artykuł o innym temacie, jednak podobny treścią ale bardziej rozbudowany.

Przechodząc do tematu, życie w Australii jak w każdym innym kraju nie jest łatwe, nie jest to kraina mlekiem i miodem płynąca, a jedank w Australii żyje się bardzo dobrze. Ktoś pewnie zaraz powie, no ale chwila skąd taki kontrast niby tak sobie a zarazem super. Otóż, super ponieważ ludzie tutaj żyją bardzo na luzie, bez stresów, w pracy robią tylko to co muszą i nawet nie wiedzą co to są nadgodziny, praktycznie przez cały rok (no prawie, nie licząc pory deszczowej) świeci tu słonko, czy lato czy zima to słonko jest i pewnie ma to duży wpływ na samopoczucie ludzi. Wszędzie uśmiech, ja się śmieję że Australijczykom brakuje tylko much i robaków na zębach, bo na ich twarzach jest zawsze wiecznie uśmiech. Jednak po mimo tych samych plusów i och i achów, są i minusy.

Minusy o których napiszę, to są to tylko i wyłącznie moje spostrzeżenia, więc proszę się nie sugerować że tak jest wszędzie w Australii, i kogo byśmy nie spotkali to taki jest bo ja również się czasem potrafię miło rozczarować.
Każdy temat który poruszę będzie miał osobny kolor i zawierał plusy i minusy, lub po prostu moje osobiste zdanie lub spostrzeżenie.
Na pierwszy ogień POGODA, każdemu się wydaje (zanim postawi swoje nogi na Australijskiej ziemi), że tutaj mamy wiecznie słońce 40 stopniowy upał i jesteśmy przez cały rok opaleni.
Otóż nie, słońca owszem mamy sporo, jednak w okreie tutejszego lata czyli od grudnia do lutego wraz z mocnym słońcem i wysokimi temperaturami jest też pora deszczowa, największe opady notowane są zawsze w lutym, ale w ostatnich latach deszcze (to delikatne okreslenie) a raczej huragany i ulewne deszcze nawiedzają nas dużo wczesniej. Na przełomie lat 2010/2011 ulewy zaczęły się w październiku, jednka najgorzej było na przełomie roku, a w tym roku najgorzej było u nas czyli w Queensland w styczniu. Mieszkańcu naszej miejscowości i okolic w najmniejszym stopniu się nie przejęli tą pogodą, dla mnie natomiast był to horror. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie przeżyłam i ze strachem czekam na koniec tego roku.
Każdy lubi być opalony, jednak gdy się tu przyleci to same bladziochy chodza po ulicach, Australijczycy po prostu uciekają od słońca. W większych miejscowościach, jak np Gold Coast, Sunshine Coast, Bondi Beach w Sydney to jest więcej turystów to i więcej opalenizny.
Mamy teraz marzec i czuć że temperaturka spada, jest już chłodniej, można odetchnąć od upałów, a im bliżej czerwca i lipca będzie jeszcze chłodniej, poranki i wieczory będą zimne, w głąb lądu np w Emerald to klimat nawet pustynny, w nocu temperatura potrafi spaść do 0 w ciągu dnia robi się ciepło, czasem gorąco, u nas na wybrzeżu w ciągu dnia jest około 20 zimą, a w nocy i rano i wieczorem niższe temperaturki np. 5-10 stopni.
Na południu kraju panuje inny klimat, nigdy tam nie mieszkałam, ale byliśmy ostatnio na wakacjach w Sydney i jadąc tam w grudniu i przejeżdzając granicę pomiędzy stanami QLD i NSW czuć dosłownie zmianę temperatur, zmianę powietrza na chłodniejsze.
Mówi się, że w Victorii i Południowej Australii można uraczyć nawet 4 pór roku jednego dnia.
Nie wiem, nie sprawdziłam, jednak skoro wiele osób tak twierdzi to pewnie tak tam mają.

STYL - a raczej jego brak.
Australijczycy po prostu nie mają stylu i jeśli są ubrani, to ubrania są nijakie.
Zdarza się, że widuję kobiety w piżamach i szlafrokach, któe zaprowadzają dzieci do szkół, kiedyś widziałam nawet młodą dziewczynę w kozakach po kolana, krótkie szorty a na dworze 40 stopniowy upał. Podobno o gustach się nie rozmawia, ale czasem można miec ubaw.
Ja nie mogę narzekać na ubrania, zawsze potrafię sobie coś wybrać, jednak wiele osób narzeka na brak wyboru nawet w wielkich miastach jak Brisbane, co mnie dziwi.
Jedyna rzecz jakiej nie za bardzo rozumiem, to ubrania głównie w paski poziome, brak tutaj pasków pionowych w których się lepiej wygląda.
No ale jak się ma co się lubi to się lubi co się ma.

CZAS WOLNY - ogólnie Australijczycy czas spędzają przede wszystkim na BBQ czyli na świeżym powietrzu lub w domach na tarasach lub... w garażach. W domach nie ma za bardzo miejsc, pokoje małe, a w głównym salonie chyba nie lubią siedzieć więc wychodzą i to po mimo że mają klimatyzację, może nie chce im się sprzątać i lepiej przyjąć kogoś poza domem.
W Australii jest mnóstwo mini parków gdzie stoją BBQ i można sobie zrobić coś do zjedzenia, takie grille są również przy plaży i w miastach.
Australijczycy swój czas wolny bardzo lubią spędzać łowiąc ryby lub grając w golfa.

JEDZENIE - w Australii mieszka mnóstwo ludzi ze wszystkich zakątków świata, to i jest duży wybór jeśli chodzi o kuchnie i potrawy z tych krajów.
Wiele osób twierdzi że jedzenie jest tutaj takie sobie, zgodzę się z tym tylko w jednej kwestii, a mianowicie pieczywa, chociaż jeśli poczukamy to trafimy na dobre pieczywo, reszta jedzenia które możemy dostać w sklepach jest bardzo dobre, jest duży wybór warzyw i owoców.
W naszej okolicy nie ma żadnego sklepu z produktami z Polski, najbliży sklep jest w Brisbane, jednak nie narzekamy, zawsze dostajemy w paczkach od rodziny jakieś zupki, szczególnie żurek.
W większych miastach mamy spory wybór różnych restauracji, które serwują jedzenie z różnych stron i uważam że nie jest tak źle.
Mieszkając w Australii możemy posmakować wielu kuchni o których w innych miejscach na świecie moglibyśmy pomarzyć.

LUDZIE - rodowici Australijczycy są bardzo uprzejmi, zawsze uśmiechnięci, jednak nie liczmy na te cechy u takich doszywanych Australijczyków, czyli ludzi z innych stron świata którzy posiedli tutejsze obywatelstwo.
Ja sama też nie zawsze jestem ze wszystkiego zadowolona tutaj, jednak zawsze
staram się uśmiechać i być uprzejma.
Ludzie tutaj są bardzo wyluzowani, dobrze się im żyje. W wielkich miastach jednak czuć gonitwę za pracą i pieniądzem, czyli można czuć się trochę jak w Europie.
Australijczycy są bardzo tolerancyjni, chętni do pomocy, nigdy nie widzą żadnych problemów.
Jeśli chodzi o pracę z Australijczykami to różnie bywa, robią to co muszą ale bardzo nie chętnie, chyba, że dostaną za swoją pracę dodatkowe pieniądze lub jeśli są odpowiedzialni za jakiś sprzęt to się przykładają.
Ja na osobę z którą pracuję nie mogę narzekać, jest bardzo sumienna i odpowiedzialna, więc dobrze nam się pracuje, szefowa też jest z nas zadowolona, nigdy nie ma do nas o nic pretensji, potrafi mi kilkanaście razy mówić i pokazywać jedno i to samo, jest bardzo wyrozumiała, szanuje mój czas
i zawsze jeśli chce żebym coś zrobiła to bardzo grzecznie mnie o to prosi.
W Polsce nigdy nie spotkałam się z taką uprzejmością i wyrozumiałością w pracy.
Takie są nasze odczucia i doświadczenia życiowe w Australii,
nie sugerujcie się tym aż tak dosłownie, bo każdy ma inne doświadczenia,
jednak po mimo tego wszystkiego bardzo nam się tutaj mieszka i lubimy tutaj mieszkać.

poniedziałek, 11 marca 2013

Roślinność Australii cz.2


Jakiś czas temu pisałam o pięknych kwiatach i roślinach, które można spotkać w Australii, postanowiłam kontynuować ten temat i oto przed Wami kolejna część, nie będzie tego zbyt wiele ale zawsze coś :)
 
PIGFACE

Ta roślinka poniżej, już kiedyś pojawiła się w jednym artykule u mnie a mianowicie w artykule o Zilzie i tam też ją znalazłam. Jest to Pigface i występuje na wybrzeżu Pacyfiku w Ameryce, w Afryce Południowej i południowej Australii, jedank ja na nią trafiłam na wschodnim wybrzeż Australii i to bardziej na północ niż na południe. Może miałam szczęście :) Wiele z tych roślin rośnie w regionach przybrzeżnych, a najlepiej im na terenach piaszczystych.


Pigface
CASUARINA
 
Casuarina, jest to roślina a raczej drzewo pochodzące z Australii, występuje również w Indiach, Azji Połundiowo-Wschodniej i na wyspach Zachodniego Pacyfiku.
Są to wiecznie zielone drzewa i krzewy ich ogólna nazwa pochodzi od Malajskiego słowa Cassowary nawiązującego do podobieństwa międyz ptasimi piórami a liśćmi rośliny.


Casuarina

PANDANUS lub PANDAN
 
Pandanus lub inaczej Pandan, rodzaj roślin obejmujący 700 gatunków, występuje w tropikach Afryki, Azji, Australii i Polinezji. Rosną często w lasach namorzynowych, jednak często można je spotkać również blisko plaży. W miejscach występowania, często występują w krajobrazie.
 
Pandanus lub Pandan
Owoce Pandanu są jadalne , rosną w dużych owocostanach.
W krajach tropikalnych liście używane są do krycia dachów, wyplatania mat i koszyków.
Niektóre gatunki używane są jako rośliny ozdobne.


Pandanus lub Pandan
I na koniec ładne drzewko, jednak jeszcze nie doszłam do tego co to takiego :)
 
 
 

czwartek, 7 marca 2013

Warzywa i owoce - czyli wizyta w sklepie


Dzisiaj troszkę inny artykuł, będzie sporo zdjęć, sporo warzyw i owoców.
 
Postanowiłam, zrobić kilka zdjęć w środku sklepu i pokazać jak u nas w Australii prezentują się warzywa i owoce. Sądzę, że każdego z nas coś ciekawi co znajduje się w innym kraju, z czego korzysta nasza rodzina i znajomi. Ja właśnie chciałbym pokazać jak prezentują się różne warzywa i owoce, wiele z nich jest takich samych jak w Europie, innych nie ma, lub jeżeli są to trzeba się ich naszukać. Jednak ogólnie podchodząc do tematu to nie ma u nas nic dziwnego czy nadzwyczajnego.
Jest kilka warzyw i owoców które na pierwszy rzut oka są zupełnie inne, ale gdy się ich spróbuje to człowiek się do nich zaczyna przekonywać.
Warzywka i owoce były i są nadal prezentowane w sklepie Coles.

ACHACHA - owoc o cierpkim ale
i zarazem o orzeźwiającym smaku,
uprawa jest niezmiernie trudna,
i owoce są trudno dostępne.
 
Chyba każdy poznaje co to takiego - oczywiście, figi

Śliwki, śliwki, śliwki dosyć sporo ich ostatnio mamy

Dipy do wszystkiego
mnie jakoś nie pociągają
ale ludzie je lubią.
SMaki: karmel, biała i ciemna czekolada.
Dragonfruit - fajny owoc, baaaardzo różowy
w środku, smakuje troszkę jak kiwi
jednak nie jest tak kwaśny.

Zdjęcie pokazujące troszkę więcej, czyli różne rodzaje winogron,
ostatnio bardzo popularne i dosyć tanie $2/kg.
Wyżej na półce znajdują się śliwki, achacha, dragonfruit i jagody.


Warzywka w lodzie - będąc w tym sklepie, zawsze podoba mi się ten widok

Szparagi - też są super prezentowane
 
Inwazja pomidorów!!! - Nie no żartuję, u nas to zwyczajny widok, co krok to pomidor
Buk Choy i Pak Choy - czyli ogólnie
Chińska sałata.
W Polsce nie za często spotykana
smaczna, szczególnie biała część Buk Choy.
I jeszcze więcej pomidorów

Tutaj widać różne różności, czyli od dołu: dynia, dynia i dynia :)
wyżej mamy to co ogólnie znamy pietruszka, buraczki, kapusta
na najwyższej półce cukunia, brukselka i kukurydza.
 


Pieczarki, pieczarki, pieczarki
Do wyboru, do koloru, małe duże, pakowane, i luzem...


Przyprawy w tubce - ja to tak nazywam :)
Nie wiem czy to popularne ale zawsze tam jest, ja nigdy jeszcze
nie próbowałam.
Poniżej na półce widać papryczki  
Organiczne co nie co
 
Czosnek
Fasolka - jest jej tam tyle, że można pęknąć :)

Buraczki - ale organiczne
Kokos dla leniwych :)
Ładnie obciosany, gotowy do picia, ale dziurę
trzeba samemu sobie wywiercić :)


Melon - dla wybrednych już w połówkach :)

Organiczne jagody i śliwki
Dynia - widać ma powodzenie,
tylko dwa kawałki się ostały


Pieczareczki - jakby nie było organicznych
to co to za oferta... są zwykłe są i organiczne.
Cukinia - jak widać jest wszystko organiczne...



Coś dla miłośników chrupania... orzeszki.


I jeszcze więcej orzeszków...
 
 
Zdjęcie z większej odległości, tam gdzie stoją Ci ludzie tam są pieczarki, widać również paprykę i arbuzy
 
Cebulka, czosnek, imbir,  troszkę przypraw i obiadek gotowy :)


Ziemniaki, jak widać do wyboru do koloru
 
Tutaj również są ziemniaki jednak te mnie zaskoczyły, ponieważ mają inny kształt i smak
one są SLODKIE!!! Fu, nie dobre są.


Bardzo podoba mi się ułożenie tych owoców kolorystycznie
Gruszki, limonki, cytrynki, mandarynki i pomarańcze
  
I na koniec jeszcze wiecej limonek :)