sobota, 2 marca 2013

Co nas zaskoczyło w Australii


Będąc tutaj, tzn. w Australii już ponad rok postanowiłam pozwolić sobie na opisanie moich odczuć względem tego kraju. W żadnych wypadku nie jest to krytyka, są to moje odczucia i spostrzeżenia, mój osobisty punkt widzenia.
Chcę również nadmienić, że są to moje przeżycia i każdy ma je inne. Każdy inaczej patrzy na to co się wokół niego dzieje. Proszę więc nie sugerować się tym, że tak jest lub musi być skoro ja o tym piszę. To co opisze, to to wszystko w mniejszym lub większym stopniu nas zaskoczyło i czasami nadal zaskakuje. Wiele osób które tutaj mieszkają, pewnie doskonale będą wiedziały o co chodzi i możliwe, że po części się ze mną zgodzą.

Ok, przechodząc do sedna, co mnie zdziwiło, zaskoczyło i czasami nadal dziwi...

1. Wczesny zachód słońca - dla każdego kto przyleci i zamieszka w Queensland będzie to dużym zaskoczeniem, bowiem wiosną i latem słonko tutaj zachodzi o 7 wieczorem, jesienią i zimą już o 6 wieczorkiem mamy ciemno. Również tutaj nie zmieniamy czasu z zimowego na letni, chociaż pod nami jest Nowa Południowa Walia i tam zmieniają jak najbardziej co daje godzinę słonka dłużej.
Po dziś dzień nadal jest to uciążliwe, aczkolwiek można się do tego przyzwyczaić.



2. Ogromne odległości - chodzi mi tutaj i o odległość pomiędzy Australią i Europą, oraz odległości na terenie Australii. Jednak najbardziej uciążliwe są te pierwsze bo gdy chcemy pogadać z rodzinką to musimy czekać do 5 lub 6 po południu, czasem i dłużej bo jeśli ktoś pracuje to różnie bywa, wtedy my jesteśmy już zmęczeni po całym dniu i czasem nie chce się pogadać, a po drugiej stronie ranne ptaszki z nową energią na nowy dzień chętnie rozmawiają. Po ponad roku czasu my nadal chętnie rozmawiamy wieczorami. Co do tych drugich tutejszych odległości to niestety trzeba się przyzwyczaić, czasami się natkniemy na znaki mówiące że następna stacja paliw 500km dalej. Jest to urok tego kraju/kontynentu.

3. Uniformy - wszędzie uniformy i nie chodzi mi o te szkolne. Te szkolne są super i jak najbardziej pozytywnym aspektem który popierami, zaskoczyło mnie jednak to że tutaj każdy nosi uniform, ubranie robocze, specjalnie uszyte dla każdego zakładu pracy, firmy, sklepu itp. Ludzie po pracy w tych ubraniach również chodzą do sklepu na zakupy, aby coś załatwić, dzieciaki tak samo aż do pójścia spać. To był chyba dla nas największy szok, ponieważ my po pracy a nasza córka po szkole się przebiera w zwykłe ubranie, nie wyobrażam sobie że miałabym chodzić w moim ubraniu roboczym aż do momentu wieczornej kąpieli i spania. Po pracy gdy nie ma czasu na przebranie, to oczywiście się w tym ubraniu odbiera małą ze szkoły ale później w domciu wskakujemy w zwykłe ciuszki.

4. Uśmiech - od postawienia nogi na Australijskiej ziemi każdy się do nas uśmiecha i nie robi tego pod niewiadomym pretekstem, bo czegos chce ale taka jest tutaj natura ludzi. Idąc do naszego sklepu Big W przy wejściu zawsze stoi kobitka i z uśmiechem wita nas, i tak jest codziennie. W Polsce to by było pewnie marnotrawienie siły roboczej, bo po co witac klienta, kupi co ma kupic i niech spada. TUtaj nie, zawsze mamy ten uśmiech, jestem na ruchomych schodach w centrum handlowym i patrząc na innych ludzi też trzeba się uśmiechnąć bo każdy szczerzy do nas ząbki. Wszędzie gdzie byśmy nie poszli, każdy się uśmiecha, czasem coś zagada, nawet policja jest super uprzejma i pomocna. W autobusach każdy wita się z kierowcą i życzy mu miłego dnia.

5. Wysokie mandaty - wysokie to delikatne stwierdzenie, są straaaaaaaasznie wysokie i trzeba się pilnować na drodze. W jednym z moich pierwszych artykułów pisałam o mandatach. Z policją się tutaj nie dyskutuje, mandaty przychodzą pocztą, jeśli nie opłacimy ich do miesiąca czasu to nasz mandat kierowany jest do SPERu to taki polski komornik, który do naszego mandaciku dokłąda swoją opłatę i z nimi nie warto dyskutować. Należy też pilnować się gdy przejżdza się przez światła na drodze, nie warto dodawać gazu aby przejechać szybciej niż jest dozwolone na drodze np.60km bo są w niektórych miejscach zainstalowane kamerki i wtedy też zarabiamy mandacik. Razem z mandacikiem oczywiście dostajemy punkty które przepadają po 3 latach. Osobiście ja nigdy nie dostałam mandatu tutaj. Jadąc 40km więcej niż jest dozwolona prędkość, i złapie nas policja to z automatu tracimy prawko na pół roku i mandacik na 800 dolców. Super sprawa, można się dobrze zapoznać z komunikacją miejską.

6. Kulturka na drodze - może jest to spowodowane tym że mieszkamy w małej miejscowości, ale mamy tutaj na serio ogromną kulturę na drodze. Każdy jedzie tyle ile trzeba w rzędzie, jeden za drugim, nikt na nikogo nie trąbi nie grozi palcem :) wszyscy są cierpliwi gdy cofam i parkuję. Jednak nie możemy tego samego powiedzieć o większym mieście, będąc jakiś czas temu w Brisbane zostaliśmy obtrąbieni i jeden taksówkarz pojechał po nas równo, jednak to wielkie miasto więc tam jak w dżungli, przetrwają najlepsi.

7. Towar - towar sklepowy, a raczej jego brak. Mowa tutaj o sklepie meblowym, jakiś czas temu kupowaliśmy kilka mebli, m.in. łóżka, kanapa, stolik na taras itp. Powaliło nas gdy usłyszeliśmy że kanapa jest a fotele będą za 3tygodnie, krzesła z kompletu tarasowego są a na stolik trzeba czekać 3 miesiące. To jest ból, bo niestety kupuje się to co jest na stanie w magazynie, lub czeka się na części naszego zestawu kilka tygodni lub miesięcy... aż przypłyną... z Chin...

8. Zabezpieczenia - skoro jesteśmy w temacie sklepów to chodzi o zabezpieczenia przy ubraniach. Po prostu ich nie ma, może są w większych aglomeracjach, ale u nas i w Rockhampton się z tym nie spotkałam.

9. Łóżka i pościel - chodzi tu o rozmiary, są calkowicie inne. Jeśli macie jakies super swoje ulubione w Europie, to niestety radzę się z nimi szybko rozstać, bo tutaj jest co innego w innym rozmiarze.
Łóżka sa w 6 różnych wymiarach i używa się ich nazw, i kupując łóżku i pościel. DO tego poduszki są całkowicie inne, takie prostokatne jakby połówki naszych europejskich poduszek.
SINGLE - 92cm x 188cm
SINGLE Extra long - 92cm x 203cm
KING Single - 107cm x 203cm
DOUBLE - 138cm x 188cm
QUEEN - 153cm x 203cm
KING - 183cm x 203cm

10. Cash out - w Polsce nigdy się z czymś takim nie spotkałam, tutaj jest to norma praltycznie wszędzie, w każdym sklepie i na stacji benzynowej. Chodzi o to, gdy płacimy nasz zwykły rachunek, sprzedawca pyta nas czy chcemy "cash out" czyli żeby nam wypłacił gotówkę z naszego konta. Nie musimy się fatygować do banku ani bankomatu.

11. Sklepy z alkoholem - to jest ciekawa sprawa, każdy pewnie sobie wyobraża stoiska z alkoholem w supermarkecie albo zwykły sklep alkoholowy otwarty prawie 24h. Otóż nie... stacje tutaj wyglądają jak stacje benzynowe, przynajmniej jak dla mnie. Można wejść do środka i kupić to co się nam podoba, a można też podjechać autkiem, krzyknąć do sprzedawcy czego sobie życzymy, on nam to przyniesie, skasuje i śmiagamy do domciu.



12. Fajerwerki - Ogólnie mówiąc są one dla zwykłego człowieka w Australii zakazane, i nie można ich kupić. WIelki pokaz jest jak zawsze w Sylwestra w Sydney, jednak w mniejszych miastach nie dzieje się nic a nic, ważniejsze dla Australijczyków jest ich święto kinaście dni później, mowa bowiem o Dniu Australii i wtedy są super fajerwerki, w okolicach czerwca u nas jest zawsze Yeppoon Show i na koniec imprezki są fajerwerki, oraz w październiku jest tutaj organizowany Pine Fest i tam również są fajerwerki. Jak widać na Sylwestra nie ma u nas nic ciekawego. Najbardziej jednak nas zaskoczyło to że ich nie można kupić, chociaż patrząc czasem na tutejszą ludność, w bardzo krótkim czasie mogłaby się szybko zmniejszyć.

13. Mapy z Australią po środku - właściwie ten tytuł mówi wszystko, nie wiem wiem dlaczego ale często spotykamy się z tym że na mapach Australia jest usytuowana po środku. Pierwsze wrażenie jest dziwne ale później się przyzwyczajamy.


14. Płoty - a raczej ich brak, choć czasem się zdarzają. Ogólnie rzecz biorąc często ich nie ma, szczególnie na tyłach posesji, wyobraźcie sobie mamy piekny teren, basen, huśtawki dla dzieciaków bądź też nie, różne roślinki, piękną trawkę a za chwile pojawia się nam busz z którego może nam wyjść wszystko. Jednak nie chodzi mi tylko o brak płotu na tyłach, bo oczywiście jeśli mamy inny dom z tyłu to jest jakiś lichy płot, ale często pomiędzy starymi zabudowaniami nie ma nic, można sobie chodzić do sąsiada kiedy się chce. Na nowych osiedlach są płoty i dobrze, jak dla mnie to brakuje drutu kolczastego pod napięciem :) Nie no żartuję, ale trzeba bardzo uważać na zawierane znajomości, ponieważ jeśli zbyt sobie pozwolimy aby nas inni odwiedzali (chodzi o tych z za płotu) to nie zdziwmy się jeśli sąsiedzi będą do nas przychodzić bez pytania, bez pukania (tu nie ma dzwonków) i będą sobie sami wchodzić do naszego domu. Jeśli pozwolimy na to raz, dwa lub kilka razy to niestety tak już będzie, bo później trudno jest taką osobę wyprosić. Tutaj jest popularna otwartość wśród ludzi, brak jakich kolwiek barier. Po prostu wszystko jest otwarte, nikt się nikogo nie boi, jednak dla ludzi pochodzących z innego regionu świata jak my jest to wielki szok.

15. Temat zarobków - jest to temat tabu, z Australijczykami się o tym nie rozmawia, nie pyta, oni też o to nie pytają. Mogą się na nas nawet obrazić jeśli zapytamy ile zarabiają. To jest ich prywatna sprawa i lepiej nie poruszać tego tematu. Oczywiście moga nam odpowiedzieć, ale nie zdziwmy się jeśli będą nas po tym traktować na dystans, lub mniej rozmawiać z nami.

16. Bałagan - bałagan jest w wielu miejscach począwszy od domy tuetjszych mieszkańców a kończąc na fast foodach. My jesteśmy tak nauczeni aby mieć zawsze porządek, czysto i posprzątane, tak samo jeśli idziemy do jakiegoś fast fooda, nie wyobrażam sobie że mogłabym zostawić po sobie bałagan. Co innego Australijczycy, jeszcze nie spotkałam się żeby któs po sobie wyrzucił to co zostało po zjedzeniu, a odniesieniu tacki zapomnijmy. Bałagan w domach Australijczyków to oczywiście ich prywatna sprawa, jednak nie zdziwmy się jeśli trafimy na bardzo uprzejmych ludzi, z wielkim bałaganem w domu i oni tak żyją i nic sobie z tego nie robią. Oczywiście nie każdy taki jest.

17. Budownictwo - nie czarujmy się nie jest to jakaś super technologia, w 8-9 miesięcy stawiają nam gotowy dom, ktoś powie super bo szybko, ale jeśli się przyjrzymy jak oni to robią, to można mieć wątpliwości czy to wogule się kupy trzyma. Domy wyglądają najpierw jak zapałki, na którze zarzucają niebieską plandekę a potem obkładają cegłami i chata gotowa. Jak dla mnie jest to straszne budownictwo, ciut lepsze mają w Nowej Południowej Walii, jednak nie do końca. Najgorsze jest to że tutaj nie znają czegoś takiego jak progi pod drzwi i szpary takie że wszystko nam wejdzie do domu... codziennie mamy nowych lokatorów z rodziny "arachnikus śmiercikus" lub "tarantulas" :)




I na koniec....

18. Czas... Australijczycy mają na wszystko czas, nigdzie im się nie spieszy, żyją na luzie, bez żadnych problemów, awantur... po prostu "LIFE IS BEAUTIFUL".

2 komentarze:

  1. Dziękuję za sporo ciekawych spostrzeżeń. Już za tydzień wylatuję w kierunku Australii (po drodze przez Rzym).
    Jeśli chodzi o "cash out" to jest to także dostępne w Polsce chyba już od paru lat. Usługa nazywa się "cash back" i pozwala na wypłacanie do 200 zł przy okazji zakupów - chyba po prostu nie jest aż tak bardzo popularna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miły komentarz i cieszę się, że nasze spostrzeżenia się przydały. Jeśli chodzi o lot to proszę się nastawić na dłuuuuuuuuuugiiiiiiiii lot :) Każdy to powie.
    No ale jak chcemy od życia coś więcej to też trzeba coś z siebie dać :)

    OdpowiedzUsuń