środa, 11 września 2013

"Polska Wiosna" w Brisbane


8 Września jak co roku, w Brisbane organizowana jest impreza pt. "Polska Wiosna".
My wybraliśmy się tam już drugi raz i zdecydowanie jest ostatni raz kiedy tam byliśmy.
No może nie za szybko tam wrócimy.
W ubiegłym roku miasto nas zachwyciło, w tym roku jakoś emocje opadły i pojawiły się rozczarowania. Po 900km drogi jaką nam przyszło przejechać, minięciu 103 kangurów, krowy, dzika, lisa i czegoś possumopodobnego dotarliśmy bez szwanku z nadzieją na miłą niedzielę i Polskie produkty. Jakież było nasze rozczarowanie, gdy się okazało, że w jednym sklepie Polskich produktów nie sprzedają, pod kolejnym adresem stał tylko dom i w inne bardziej sprawdzone miejsca nie było po co jechać bo to nie był akurat dzień dostaw.
Ruszyliśmy więc na "Polską Wiosnę".
 

 
Powitały nas te same ubiegłoroczne szyldy, praktycznie te same stoiska i równie niemili ubiegłoroczni ludzi. No cóż, to jest ta nasza Polska natura, nie potrafimy być mili nawet dla naszych rodaków spotykających się raz w roku.
 
Poniżej na zdjęciu stoisko, gdzie można było kupić tandetne filmy,
kilka stoisk dalej były stare książki.
 
 
Każdy na pewno przyjechał tam napić się Polskiego piwka. Oczywiście było piwko, jednak w ubiegłym roku można było sobie kupić i zawędrować z nim dokądkolwiek, w tym roku zrobiono specjalnie wygrodzone miejsce z kilkoma stolikami, do których jak ktoś się przyssał, to odessał się po kilku godzinach i to nie ze wzdględu na piwo tylko na dobra miejscówkę.
Chętni do posadzenia swoich szanownych siedzeń i skonsumowania bigosu z kiełbasą "Chorizo" z Woolworth'sa, bądz spalonych placków musieli niestety stać.
Oprócz bigosu i placków były równiez nalesniki i pierogi, hot-dogi -bułka Colse a parówka z Woolworth'sa, można by pomyśleć, że Dom Polski idzie na łatwiznę i kupuje taniochę w lokalnych sklepach a sami szczycą się sprzedażą świeżych wędlin, które to można upolować co dwa tygodnie.
Zapomniałabym o budce z lodami dla najmłodszych...

 
Reklamowały sie również: Polska Szkoła w Brisbane, OZ POL i to chyba wszystko z tej "wieeeelkiej" imprezy. Bym zapomniała, była scena, tak w jak w ubiegłym roku, można było posłuchać zespołu ludowego oraz trzech starych pierników "duszących kota".

 
Zmyliśmy się jeszcze szybciej niż się tam pojawiliśmy.
Może ktoś powie/napisze, że jestem wredna i okrutna krytykując mój naród,
ale...
Polak zawsze będzie Polakiem
i...
Taki kraj mamy jaki potrafimy stworzyć
 
 
 
 

4 komentarze:

  1. Haha mialam podobne wrazenia rok temu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku bylo jakos do bani...

      Usuń
    2. Kielbaski byly z Adamsa, byc moze nie kazdy jest specem od degustacji, pozatym wszystkie wyroby Polacy przygotowywali z dobrej woli, nie otrzymujac za swoja prace nawet dolara, wiec zamiast krytykowac, trzeba bylo przygotowac polskie specjaly i uswietnic coroczna imreze, ktora odbywa sie tylko i wylacznie dzieki ludziom dobrej woli. Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Jak na dobrą wolę to była ona niestety kosztowna. Chętnie bym sama coś przygotowała, jednak nasz odległość pod względem zamieszkania nie pozwala mi na to.

      Usuń